Roman Graczyk Roman Graczyk
735
BLOG

DSK (7): Nie chwalcie dnia przed zachodem słońca

Roman Graczyk Roman Graczyk Polityka Obserwuj notkę 2

Od czasu pomieszczenia tu poprzedniej notki o aferze DSK znowu trochę się zmieniło. Wtedy – 1 lipca – wydawało się, że sprawa karna w Nowym Jorku zmierza do szybkiego umorzenia. Dzisiaj rzecz wydaje się bardziej wątpliwa.

Przypomnijmy: zwrot z 1 lipca polegał na tym, że prokurator Cyrus Vance Jr powziął poważne wątpliwości co do wiarygodności p. Naffisatou Diallo, oskarżającej byłego ministra o próbę gwałtu. Wątpliwości brały się stąd, że młoda Gwinejka kłamała w śledztwie, tak co do swojej przeszłości, jak i co do opisu wypadków z 14 maja. Okłamała władze imigracyjne i wyłudziła większą pomoc socjalną. Okazało się, że ma nie 1 – jak twierdziła – telefon komórkowy, ale 4 telefony i nie 1 konto bankowe, ale kilka. Sprawa komórki ma związek ze słynną już jej rozmową telefoniczną z człowiekiem (ponoć jej mężem) skazanym za handel narkotykami i odbywającym karę w więzieniu w Arizonie,  która to rozmowa odbyła się nazajutrz po domniemanej próbie gwałtu. Śledczy z Nowego Jorku wzięli na posłuch jej komórkę nie wiedząc, że ma ich więcej, tak więc tej rozmowy nie nagrali. Skojarzenie jej z aferą DSK było dziełem przypadku: nagrano osobnika z Arizony, a potem okazało się, że jego rozmówczynią jej Naffisatou Diallo. Jej słowa („Nie martw się. Ten facet ma kupę forsy. Wiem, co robię.”) kazały prokuraturze zwątpić w dobrą wiarę p. Diallo. Ale tym, co najbardziej oburzyło Cyrusa Vance’a Jr i co popchnęło go do decyzji – jak się później okazało – być może pochopnych, były dwie wersje zeznań p. Diallo w odniesieniu do wydarzeń z 14 maja z Sofitela.

Najpierw pokojówka zeznała, że po próbie gwałtu zaszyła się gdzieś w kącie korytarza, po czym odnaleziona tam przez personel hotelowy, opowiedziała o zdarzeniu. Przesłuchiwana na tę samą okoliczność po kilku tygodniach Naffisatou Diallo przedstawiła wydarzenia inaczej: najpierw była próba gwałtu w pokoju 2806, potem sprzątanie sąsiedniego pokoju, a potem dopiero zgłoszenie przestępstwa dyrekcji. Dla prokuratora ta sprzeczność miała wielką wagę, bo albo po tym co się wydarzyło w pokoju 2806 Naffisatou Diallo była w szoku (co czyni bardziej prawdopodobną wersję o próbie gwałtu), albo też potrafiła dość łatwo przejść nad tym wydarzeniem do porządku (co podważa zarzut). Najważniejszy jednak był sam fakt zmiany zeznań przed przysięgłymi w tej kluczowej dla oskarżenia sprawie. Jeśli p. Diallo mówiła prawdę podczas pierwszego przesłuchania, to kłamała  podczas drugiego – i na odwrót. Jak by nie patrzeć p. Diallo jest mało wiarygodna, a to przecież na jej zeznaniach głównie ma się opierać akt oskarżenia. Cyrus Vance Jr powiadomił o swoich wątpliwościach obrońców DSK oraz sąd, a nazajutrz doszło – z tego właśnie powodu – do zwolnienia DSK z aresztu domowego. Tak się  sprawy miały 1 lipca. Teraz jedna mają się nieco inaczej.

Nie jest może bardzo ważne, że Dominique Strauss Kahn ma nowy kłopot z podobnego paragrafu kodeksu karnego, gdyż o próbę gwałtu oskarża go francuska młoda pisarka, tym razem przed francuskim wymiarem sprawiedliwości. Nie jest może tak bardzo ważne, że dwie inne kobiety z Sofitela zeznały na policji, że w noc poprzedzającą scysję Strauss-Kahn zapraszał je do swojego pokoju, ani to że kamery hotelowe zarejestrowały tej samej nocy byłego ministra prowadzącego do swojego pokoju jeszcze inną kobietę (tym razem nie zatrudnioną w hotelu). Nie jest to tak bardzo ważne, chociaż rzuca cień na wiarygodność podsądnego, podobnie jak na wiarygodność skarżącej rzucały cień jej krętactwa. W gruncie rzeczy ważne są tylko dwie kwestie:  kart elektronicznych z Sofitela oraz obdukcji lekarskiej p. Diallo.

Co do kart, chodzi o to, że dokonano analizy zapisów elektronicznych na nich, z których wynika, że p. Diallo najpierw była w pokoju 2806, potem przez krótką chwilę w pokoju sąsiednim, a potem wróciła do pokoju 2806. Jest to zgodne z zeznaniami personelu hotelowego, że Diallo została odnaleziona w sąsiednim pokoju w stanie szoku, tam opowiedziała o próbie gwałtu, a następnie została zaprowadzona do pokoju 2806, gdzie kazano jej powtórzyć szczegółowo, co się wydarzyło. A więc nie było – jak gdyby nigdy nic – spokojnego sprzątania sąsiedniego pokoju. Dlaczego zatem Diallo podała taką wersję w drugim przesłuchaniu? Jakkolwiek by z tym było, nie ma tu raczej przypadku mataczenia, a właśnie o mataczenie podejrzewał pokojówkę Cyrus Vance Jr.

Co się zaś tyczy obdukcji lekarskiej, to ujawniony ostatnio raport potwierdza że p. Diallo miała kilka godzin po domniemanej próbie gwałtu obrażenia ciała charakterystyczne dla tego rodzaju zdarzenia.

Problem jest taki, że Cyrus Vance nie wiedział ani o ekspertyzie kluczy elektronicznych, ani o raporcie z obdukcji lekarskiej, kiedy 30 czerwca wysłał pismo do obrońców DSK. 1 lipca sąd zwolnił DSK z aresztu domowego, właśnie pod wpływem tego listu, ale już po kilku dniach Vance znalazł się w nowej sytuacji. Zapewne dlatego, podczas spotkania prokuratury z obrońcami 6 lipca nie doszło do ugody.

Jak wytłumaczyć krętactwa p. Diallo? I jak wytłumaczyć dziwne zachowanie prokuratora? Pewności nie mam, ale ostrożnie skłaniałbym się ku dwóm hipotezom.

Co do p. Diallo, mam wrażenie, że jest to osoba, którą w języku polskim  nazwalibyśmy zahukaną, zagubioną, nie całkiem panującą nad własnym dyskursem. Także osobą, która kłamie na każdym kroku, bo tak jej się życie ułożyło, i już nie kontroluje tego, która wersja jest dla niej korzystna. Ale obdukcja lekarska z 14 maja oraz analiza kluczy elektronicznych zdają się wskazywać, że w tym co najważniejsze p. Diallo jednak mówi prawdę.

Co do Cyrusa Vance’a Jr, mam wrażenie, że działał on trzykrotnie zbyt pospiesznie. Najpierw gdy bardzo szybko po zatrzymaniu DSK podjął decyzję o postawieniu mu zarzutów, zanim jeszcze ustalił cokolwiek w odniesieniu do osoby Naffisatou Diallo. Następnie, gdy ustanowił drakońskie warunki zwolnienia DSK z aresztu śledczego. Potem, gdy zorientował się że p. Diallo jest osobą niezbyt wiarygodną, postanowił naprawić swój błąd, ale wtedy – znowu zbyt pospiesznie – uderzył w tony totalnej niewiarygodności świadka. Przedwcześnie, bo na podstawie tego alarmu sąd podjął spektakularne decyzje, a opinia publiczna (szczególnie we Francji) uznała, że zaraz nastąpi umorzenie śledztwa. Cyrus Vance Jr zachował się trochę jak arbiter piłkarski, który najpierw myli się dwukrotnie na niekorzyść jednej drużyny, a następnie chcąc naprawić swoje błędy wydaje decyzję krzywdząca z kolei drugą drużynę. W takim wypadku trudno jest mu zapanować nad wydarzeniami na boisku.

Vance’owi – podobnie – trudno jest w tej sytuacji zapanować nad oskarżeniem.   

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka